Witam serdecznie. Wybaczcie tą chwilową nieobecność, ale jestem na wakacjach. Korzystając, z chwili wolnego, dodaję 4. Jest ona zdecydowanie krótsza, niż poprzednie części, aczkolwiek nie mogłam tego inaczej rozwiązać.
Convulette - nawet nie wiesz jak przyjemnie czyta się takie słowa. Obiecuję, że nie zniknę. I dziękuję za przecudny komentarz.
4.
Siedział
sam w zadymionym pokoju. Jego czarne włosy były mokre od potu, a oczy
podkrążone ze zmęczenia. Kilka lat temu, wieczór po koncercie wyglądał zupełnie
inaczej. Wszyscy razem bawili się, jedli pizzę, albo zwiedzali okolicę. Teraz
został sam, na swoje własne życzenie. Był zmęczony życiem, bogactwem i tym, co
inni od niego oczekiwali. Zsunął się trochę niżej i oparł ciężką głowę o
oparcie fotela. Nie zdążył dobrze zamknąć powiek, a w pokoju rozbrzmiało
donośne pukanie.
-
Tak? – sam nie poznał swojego ochrypłego głosu. Do pokoju wszedł wysoki, dobrze
zbudowany brunet, który w dłoniach trzymał dwie szklanki z bursztynowym
trunkiem.
-
David
-
Tom, czemu nie wyszedłeś? – zapytał śmiało, podając mu naczynie. Ten łapczywie
wziął dużego łyka, opróżniając je. Nie wiedział, co odpowiedzieć.
-
Chcę ją tu ściągnąć Jost, nie mogę zostawić jej samej.
-
Jest dorosła, tak jak i ty. Sam musisz podjąć decyzję – spojrzał na niego z
oczami pełnymi doświadczenia. Gitarzysta był świadom tego, co przeżył jego
menager. Wiedział o kobietach, o zdradach, o
jego wiecznie czekającej żonie. Pamiętał także noce, w których to
alkohol lał się strumieniami, a on razem z nim zatapiał się w tym wszystkim. Był
dla niego jak ojciec, mimo, że wcale nie był na niego odpowiednim materiałem.
-
Jost proszę cię. Znasz mnie dobrze, jak myślisz ile wytrzymam? Ile imprez będę
musiał opuścić? Akurat ty powinieneś wiedzieć, jak ciężko zachować
samokontrolę.
-
Nie musisz iść w moje ślady. Możesz być wierny i czekać na swoją kobietę.
-
Chcę ją tu ściągnąć, po to, aby pokazać sobie i wszystkim, że są w błędzie, że
wytrzymam, że to ta jedyna. Chcę to ogłosić całemu światu, nie chcę dłużej
czekać Jost – jego wzrok przeszył starszego mężczyznę na wylot. Przed oczami
ukazał mu się młody, zdeterminowany młodzieniec, który nie do końca wiedział,
czego chce.
-
Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Taki był warunek. Masz moją aprobatę, dopóki to
nie wyjdzie na jaw – odwrócił wzrok, świadomy ataku ze strony chłopaka.
-
Ile jeszcze David?! Kiedy chcesz powiedzieć stop? Jaka suma na koncie cię
zadowoli?! – powoli czuł, że traci nad sobą panowanie. Wziął kilka głębokich
oddechów i opróżnił szklankę whisky. Czekał na odpowiedź, ale usta menagera
milczały jak zaklęte. Podpalił papierosa i zaciągnął się gęstym dymem.
-
Jeszcze nie teraz Tom, kiedyś będziesz mi za to wdzięczny. Kocham cię jak syna,
zdaje sobie sprawę z tego, że popełniłem wiele błędów, ale ujawnienie waszego
związku nie jest dobre ani dla ciebie, ani dla kariery, ale także nie jest
dobre dla niej. Pomyśl tylko, jak to sobie wyobrażasz? Ataki rozżalonych
dziewcząt, które nie pozwolą jej przejść ulicą, wsiąść do samochodu! Zrozum w
końcu, że więcej prywatności masz teraz, niż miałbyś wtedy.
-
Pieprz się Jost – wstał chwiejnym krokiem z fotela i wyszedł z pokoju
trzaskając drzwiami. Znowu za dużo wypił, bo nie umiał sobie poradzić z
problemami. Wiedział, że David miał racje w tym co mówił. Gdyby się ujawnili,
zostawiła by go, nie wytrzymałaby presji. W swoim dwudziestokilkuletnim życiu,
osiągnął tak wiele, że nie był wstanie tego ogarnąć. Zapomniał już, jak to jest
mówić nie, kiedy wszyscy inni mówią tak. Z łatwością pozbył się swojej asertywności,
swoich przekonań. Tylko przy niej pokazywał prawdziwego siebie, upartego samca,
zadufanego w sobie egoistę.
Usiadł
przy barze hotelowego lobby. Zamówił szklankę whisky. Obok niego usiadła
długonoga blondynka. Jej kręcone włosy opadały gładko na ramiona, a powieki
zdobiło zbyt dużo ciemnego cienia.
-
Witaj – jej piskliwy głos wdarł się do jego uszu, gwałtownie przypominając, że
to nie ta kobieta siedzi u jego boku.
-
Nie jestem zainteresowany – spojrzał się na nią bezczelnym wzrokiem, takim,
który niegdyś działał na kobiety jak magnez. Jednak teraz się nie uśmiechał,
jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-
Wybacz, siedzisz tu całkiem sam, myślałam, że czekasz…
-
Ale nie na ciebie – wszedł jej w słowo i zszedł z wysokiego barowego krzesła.
Rzucił pieniądze na blat. Spokojnym krokiem wrócił do swojego pokoju, po czym
od razu skierował się na balkon. Z kieszeni obszernych spodni wyjął kwadratową
paczuszkę. Gdy jego ręce zetknęły się z zimną barierką, przeszedł go dreszcz.
Podpalił papierosa i mocno się zaciągnął. Siwy dym powoli wtapiał się w
ciemność, tak jak jego myśli. Nie wiedział, co tu właściwie robił, czemu po raz
kolejny pozwolił sobą manipulować. Nic, co znajdowało się teraz wokół niego nie
sprawiało mu przyjemności. Muzyka, już nie była muzyką, rodzina, nie była
rodziną, przyjaciele, nie byli przyjaciółmi. Czuł się oszukany, w pewnym
stopniu, przez samego siebie, bo przecież wierzył w marzenia. Jak szaleniec starał
się spełnić wszystko, co tylko chciał osiągnąć. Po trupach do celu, nic innego
nie było ważne. Egoista, zapatrzony w swoje pragnienia, nie patrzący na to, co
zostawiał za sobą. Co teraz było jego marzeniem? Czego teraz pragnął?
Jej.
Dlaczego
więc miał wrażenie, że wszystko runie? Czemu dla niej nie zrezygnował z
tego, co już nie było ważne? Nie umiał odpowiedzieć na te pytania. Nie potrafił
zrozumieć, dlaczego nadal brnął w coś, co nie sprawiało mu już radości, tym
samym odrzucając to, co było dla niego wszystkim.
Czy
rzeczywiście było wszystkim?
Słysząc
roześmianych członków zespołu, którzy wrócili do hotelu, poczuł żal. Poczuł się
wykluczony.
Dlaczego? Przecież to już nie dla
Ciebie.
Wiem.
To czemu czujesz się źle? Nic się
nie zmieniłeś, Tom.
To
nie prawda, kocham ją.
Czy aby na pewno? Przecież chcesz
robić to co oni robią. Nie jesteś sobą.
Jestem.
Kłamiesz. To dla Ciebie wygodne,
zawsze kłamiesz wtedy, kiedy wiesz, że inni mają rację.
Jego
pięść zderzyła się ze ścianą.
*
Pogoda
za oknem nie sprawiała, że nastrój automatycznie się poprawiał. Krople deszczu
uderzały w szyby okien, tak jakby chciały wedrzeć się do środka. Rozejrzała się
po pomieszczeniu, szukając wzrokiem jakiejkolwiek oznaki tego, że mimo upływu czasu,
on wciąż o niej pamiętał, jednak nic nie znalazła.
-
Śniadanie? – niski głos dobiegł do jej uszu.
-
Nie, dziękuję.
-
Jesteś taka chuda, nie karmi cię on, czy co? – zaśmiał się głośno, spoglądając
na nią pełnymi troski oczyma. Czuł do niej żal, pamiętał rzeczy, których nie mógł
jej wybaczyć. Z drugiej strony, zdawał sobie sprawę z tego, jak trudno musiało
jej być i z jak wieloma rzeczami przyszło jej się zmierzyć.
-
Sebastian, proszę cię. Co u mamy? – jego uśmiech nagle znikł z twarzy, a na
jego miejsce wstąpił grymas.
-
Nic.
Nie
pytała o więcej. Zdawała sobie sprawę z tego, że równie dobrze mogła już nie
być jej córką. Od kąt tylko sięgała pamięcią zawsze próbowała nimi manipulować,
wszystko musiało być tak, jak chciała. Nigdy nie brała pod uwagę sprzeciwu.
Moment w którym oboje oznajmili jej, że wyjeżdżają, Amelie zapamięta do końca
życia. Krzyk i wyzwiska, bo przecież zostawiają ją, tą, która ich wykarmiła,
dała im życie.
Dała
im życie, tylko po to, żeby odbierać je im każdego dnia.
-
Pije? – nawet nie wiedziała kiedy, cichy szept wydostał się z jej ust.
-
A jak myślisz? Ledwo sobie poradziła z naszą wyprowadzką, więc możesz sobie
tylko wyobrazić jak zareagowała na wiadomość, że odeszłaś, albo raczej z kim to
zrobiłaś.
Nie
była w stanie tego zrozumieć. Przecież ojciec porzucił ich, nie przejmował się
nimi. Dał im wolność. Nigdy nie był
dobrym człowiekiem, nie dbał o to, żeby zapewnić rodzinie dostatnie życie, a po
czasie nawet nie starał się o jakikolwiek kontakt. Dlaczego więc matka wciąż go
kochała? Czy to, że zabił nie było
wystarczającym powodem, aby przestała?
-
Wypuszczą go? – zdawała sobie sprawę z tego, że zaczyna milion wątków na raz, a
żadnego nie może dokończyć. Chciała tylko zaspokoić swoją ciekawość.
-
Ojca? Tak, przyjęli apelację.
-
Dlaczego?
-
Mnie się pytasz? To ty powiedziałaś przed wszystkimi, że tego chcesz.
Czy
chciała? Może jednak była podobna do swojej rodzicielki, bardziej niż by się
wydawało.
-
A co miałam powiedzieć? – widziała, że był zły, że on wcale tego nie chciał.
-
Nie wiem. Rozumiem, że byłaś mała gdy odszedł, że nigdy nie miałaś ojca. Ale ja
go miałem, a to była jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła mi się przytrafić. Wiedziałaś
o tym Amelie, wiedziałaś.
Miał
rację. Cholerną rację. Wiedziała, że pił, bił i zdradzał ich matkę. Nigdy nie
poczuwał się do odpowiedzialności bycia ojcem. Dwójka dzieci, to było dla niego
za dużo. Czasami łapała się na tym, że mimowolnie go usprawiedliwiała. Chciała
wiedzieć, czy ją kochał.
Bo
czy można nie kochać dziecka?
-
Cieszę się, że byłeś moim starszym bratem, Sebastian. I przepraszam, że cię
skrzywdziłam. Masz rację, nigdy nie miałam ojca, ale ty zawsze starałeś się go
zastąpić i dziękuję ci za to.
-
Nie ważne, nie będę do tego wracać, bo co miałbym ci powiedzieć? Mam po prostu
nadzieję, że dostałaś już to, czego chciałaś – żal, uczucie, które go
przepełniało było aż nazbyt widoczne.
-
Wybaczysz mi kiedyś?
-
Zraniłaś mnie, ale jesteś moją jedyną siostrą. Mimo wszystko uważam, że
powinnaś już iść. Daj mi to wszystko przemyśleć, odezwę się do ciebie – rozumiała,
mimo, że nie byli do siebie podobni. Ona wybaczała, zawsze, ale on nigdy nie
zapominał. Podniosła się z kanapy, zarzucając torebkę na ramię. Przytuliła go,
tak mocno jak tylko potrafiła. Była mu wdzięczna za to, że ją wysłuchał.
-
Kocham cię i zawsze będę twoją siostrą – zatopiła wzrok w zielonych tęczówkach,
a on przytaknął.
Wyszła,
dając mu czas na wybaczenie.
Rozejrzała
się po parkingu, szukając swojego samochodu. Gdy tylko w nim usiadła, wyjęła z
torebki telefon.
Obiecał,
że zadzwoni.
Nie
zadzwonił.
*
Spięła
blond pukle w wysoki kucyk, a po ustach przejechała tylko bezbarwnym
błyszczykiem. Niebieskie tęczówki lustrowały dokładnie odbicie w lustrze.
Wyglądała zwyczajnie, jak nikomu nieznana młoda kobieta. Pogładziła białą
koszulkę, a na zgrabne nogi naciągnęła niebieskie jeansy. Dzięki bogu, była
sama w mieszkaniu. Poczuła się wolna. Wolna od ciężkiego makijażu i obcisłych
ciuchów, a przede wszystkim od samej siebie.
Zdawała
sobie sprawę z trybu życia, jaki prowadziła. Wiedziała też, jak ciężko byłoby
jej się on niego uwolnić. Zostałaby całkiem sama, bez środków do życia, bez
przyszłości, bez przyjaciół i rodziny. Jakie mała by szasnę na lepsze życie?
Prostytutka
Morderczyni
Żadne.
Dźwięk
telefonu rozbrzmiał w pomieszczeniu, na co podskoczyła lekko.
Nowy Jork byłby lepszy z Tobą.
Mam nadzieję, że nie miałaś przeze
mnie kłopotów.
Tęsknie,
B.
Uczucie
ciepła rozlało się po jej ciele. Tęsknił za nią. Nie wiedziała, co mu odpisać. Tej
relacji na pewno nie można było nazwać zdrową. Narkotyki i seks, tylko to ich
łączyło.
Ale,
czy aby na pewno?
Napisał,
że tęskni.
W Nowym Jorku są miliony takich jak
ja.
Weź się w garść.
Jesteś wolnym człowiekiem, cały
świat stoi przed Tobą otworem.
Proszę, nie zmarnuj tego,
R.
Nie
napisała, że tęskni. Dlaczego? Przecież tęskniła, ale w jej świecie nie było
miejsca na miłość, dlatego wiedziała, że musi sobie odpuścić. Nie chciała, aby
spieprzył sobie życie.
Życie,
o którym ona mogła tylko pomarzyć.
*
Wyszedł
ze swojego pokoju i skierował się do drzwi na przeciwko. Zapukał szybko, a tuż
po chwili pojawił się w nich uśmiechnięty basista.
-
Wchodź stary! – pośpiesznie omiótł pomieszczenie wzrokiem, który zatrzymał się
dłuższą chwilę na czarnowłosym. W momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały,
zapadła niezręczna atmosfera. Jego brat pośpiesznie wstał z fotela, odgaszając
uprzednio papierosa w popielniczce.
-
Pójdę już – zachrypnięty głos dotarł do wszystkich. Nim zdążyli zaprotestować,
chłopaka już nie było.
-
Musicie to jakoś rozwiązać – cicho powiedział perkusista.
-
To nie takie proste Gustav. Co mam zrobić? Nie mam za co go przepraszać –
powiedział gitarzysta, akcentując wyraźnie ostatnie słowo.
-
Tom, to jest twój brat i najwyraźniej ma jakieś problemy. Jeśli go tak
zostawisz, to się stoczy, prędzej czy później.
-
Tylko ja tu jestem? On ma 25 lat, a zachowuje się tak, jakby miał 15. Nic na to
nie poradzę, niech pójdzie do terapeuty, skoro nie może sobie poradzić ze
szczęściem własnego brata.
-
Wiesz, że on zawsze był o ciebie zazdrosny, pomyśl jak zmieniło się jego życie
przez ostatni rok – tym razem basista pozwolił sobie na komentarz zaistniałej
sytuacji – to nie jest tak, że on jest na ciebie zły. Cały świat mu się zawalił
i nie wie jak sobie z tym poradzić.
Zbyt dumny, żeby przeprosić.
Zbyt uparty, żeby przyznać się do błędu.
-
Wiesz Georg, to nie ja jestem tutaj tym złym, a żadne z was nie pomyśli o tym,
jak ja się czuje w tej sytuacji. Mój własny brat mnie nienawidzi, a matka nie
chce mnie znać. Do tego wszystkiego, dochodzi Jost, który każe wszystko ukrywać
i kobieta, która we mnie wierzy bardziej, niż na ja sam. Wiecie co, ja też już
pójdę.
Wyszedł,
bez słowa pożegnania. Kiedyś byli jednością, która uparcie walczyła o
spełnienie swoich dziecięcych marzeń. Dzisiaj, każde z nich, pragnie spełnić te
swoje, osobiste, wzajemnie się przy tym wykluczając. Świat ich pokochał, a oni
stopniowo przestawali kochać siebie. Jedyne co im pozostało, to walczyć o to,
co będzie.
Swietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńOdcinek bardzo wciągający. przeczytałam go jednym them. Wiele w nim emocji i takiej miłości? Miłości ale bardziej hmmm... trudnej? Nie wiem jak to ując w słowa. John z jednej strony ma racje - Tom nie powinien zabierać swojej żony i ujawniać wszystkiego, z drugiej zaś warto spróbować. Ja bym spróbowała jeśli mocno bym kochała. W Twoim opowiadaniu Tom myśli, że jest egoistą, a ja myślę, że po prostu jest dorosły. Nie można przejmować się wszystkim i wszystkimi, bo wtedy zaniedbuje się samego siebie. Chłopak ma żonę - własną rodzinę i musi dbać o jej dobro. Wiem coś na ten temat, bo mój facet właśnie tak robił. Zajmował się wszystkimi wokół, a zaniedbywał mnie. Rozeszlibyśmy się, gdyby wtedy nie dorósł, nie pomyślał o nas.
OdpowiedzUsuńTo tyle chyba chciałam powiedzieć. Życzę weny i wytrwałości w pisaniu :)
Bardzo podoba mi się twój styl. Jest taki wciągający ;) Mam tylko nadzieje, że nie szykujesz żadnego rozstania ;p Z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, Paula ;)
Jestem. Wróciłam z komentarzem ;).
OdpowiedzUsuńW pierwszej szczególności chciałam podziękować za odpowiedź co do ostatniego komentarza. Ciebie on ucieszył, a mnie ucieszyło jedno zdanie, napisane przez Ciebie w stronę mojej osoby ;). Dziękuje.
Przechodząc do rozdziału. Uff... Tyle tego, że nie wiem od czego zacząć :D.
Zakochany po uszy Tom, przeciw któremu zwrócił się cały świat to raczej nie łatwy i lekki temat. Ale właśnie taka wizja Kaulitz'a udowadnia nam, że on też jest człowiekiem. Też wstaje rano, robi zakupy, pije kawę, ma problemy i przechodzi swoje osobiste piekło, w którym nie wykupi się za pieniądze i sławę przepustki czy ulgi. Sądzę, iż nie byłoby mu tak trudno, gdyby był szarym śmiertelnikiem. A teraz nie dość, że życie wali mu się na głowę to jeszcze dochodzi do tego sława i wredni paparazzi.
Cieszyłam się, że chociaż Geo i Jost są po jego stronie, lecz okazuje się, że i oni utrudniają mu życie. Dodatkowo panowie G&G zarzucili gitarzyście totalny absurd. Rozumiem, iż Bill do tej pory miał bliźniaka dla siebie, że to on miał być pierwszy, który się zakocha, ale litości... Wokalista zachowuje się jak zwykły smarkacz, który sądzisz, iż nazwisko Kaulitz powinno rozwiać wszelkie problemy. Dorosły mężczyzna z niego, tak dążył do dorosłości, do sławy, blasku fleszy, więc powinien zrozumieć, że życie nie jest usłane różami nawet, gdy ma się miliony na koncie.
Jost mnie zawiódł. Wiem, że bezpieczniej jest dla związku Toma, gdy nikt prócz najbliższych o tym nie wie, ale... Jego sprzeciw odebrałam jako pazerność. Tylko pieniądze, rozgłos, potęga. Jaka suma pieniędzy zadowoli producentów? Ile jeszcze Tom będzie musiał cierpieć, ile jeszcze będzie musiał się zachowywać jak maskotka, wytresowany piesek? Zrób to, powiedz tak, zachowaj się jeszcze inaczej. A gdzie wolność, chęć spełniania marzeń? Sądzę, że cały zespół po drodze zgubił gdzieś swoje priorytety i część człowieczeństwa. To przykre...
Mam tylko nadzieję, że życie Tom'a z czasem się ustabilizuje, a on będzie mógł odetchnąć i ze spokojem trzymać swoją kobietę za rękę ;)).
Czekam na piątke. Weny, buziaki :**